wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 2

ROZDZIAŁ 2




*Harry*

Po tym jak dwa dni wcześniej Liam oznajmił mi, że wyjeżdża, postanowiłem spędzać z nim jak najwięcej czasu.
W końcu nie codziennie twój przyjaciel, z którym nigdy się nie rozstawałeś zostawia cię na miesiąc, prawda?
Wstaję z łóżka, leniwie się ociągając i rozmyślam nad dzisiejszym dniem.
Wiem, że już jutro zostanę sam.
Decyduję się iść z nim na ostatni wspólny spacer przed rozłąką.
On przyznaje mi rację, że to świetny pomysł i daje czas na ubranie się.
Liam zawsze był doskonały.
Zawsze wiedział, co powiedzieć, jak się zachować i tego typu rzeczy.
Jest zupełnym przeciwieństwem mnie.
Ja reaguję na wszystko zbyt szybko, kierując się tylko impulsem.
Właśnie dlatego tak świetnie się uzupełnialiśmy.
Jak ogień i woda.
Dwie przeciwności, które razem tworzą jedną, spójną całość.
Jednak między nami nigdy nie doszło do niczego więcej.
Nie było tak tylko przez jego orientację.
Po prostu obaj wiedzieliśmy, że nasza miłość jest jak między braćmi i zawsze tak będzie.
Kończąc rozmyślania, przeglądam zawartość mojej szafy.
Z początku nie znajduję tam nic godnego uwagi, ale potem decyduję się na czarne dresy, luźno otulające nogi i bluzkę w kolorze błękitu.
Po krótkiej pielęgnacji twarzy, ułożeniu włosów i załatwieniu swoich potrzeb, zadowolony prezentuję się Liamowi.

-Nie będzie ci zimno?- pyta- bardzo się ochłodziło.

Zerkam na okno i faktycznie widzę ciemne chmury i żadnego śladu słońca. 
Jednak będąc zbyt leniwym, by wziąć szalik i kurtkę, zwyczajnie wzruszam ramionami.
Przyjaciel prycha, wiedząc, czemu się nie ubiorę.
Myślę, że mnie pouczy i da mi godzinne kazanie na temat dbania o zdrowie, jednak on jest zbyt przejęty podróżą, więc przepuszcza mnie w drzwiach bez żadnego słowa więcej.
Gdy jesteśmy na dworze momentalnie wzdrygam się pod wpływem owiewającego mnie zimnego powietrza.
Patrzę z żalem na ciepło otulone ciało współlokatora.

-I co? Jest ci zimno, prawda Hazz?

Mogę przyznać się do tego, ale jestem zbyt uparty, więc wolę udawać, że jest w porządku.
W trakcie spaceru co chwilę pociągam nosem, dziękując za to, że nie ide na tyle blisko Liama, aby mógł to usłyszeć.
Zatrzymujemy się przy budce z lodami.
Być może lody, kiedy na zewnątrz jest pogoda jak w lodówce nie są dobrym pomysłem, ale to nasz ulubiony przysmak.
Popisowy smakołyk z naszego miasta.
A skoro nie będzie się tu przez miesiąc, to koniecznie trzeba się z tym pożegnać.
Kontynuujemy nasz spacer, aż wreszcie zmęczeni docieramy do domu.
Rzucamy w kąt pobrudzone buty i zasiadamy na skórzanej kanapie.
Przeszukując kanały, trafiamy na batmana.
Z powodu braku innego zajęcia, podgłaśniamy dźwięk i skupiamy się na fabule.
Film okazuje się być całkiem niezły.
Podczas kolejnej przerwy na reklamy słyszę chrapanie i przenoszę rozbawiony wzrok na przyjaciela.
Sam również decyduję się na sen.
Zjadam kilka małych kanapek i popijam je herbatą.
Przykrywam śpiocha kołdrą, aby nie zmarzł.
Moje nogi odmawiają dalszych wędrówek, więc zmuszam je tylko do dojścia do sypialni i kładę się na miękkie łóżko.
Zasypiam z bólem głowy i gorączką, mając nadzieję, że do jutra mi minie.

______________
Jak zwykle proszę o komentarze, można pisać na tt z hasztagiem #Opiekunff 
Chciałam też przeprosić za długą przerwę, ale jak niektórzy z was wiedzą pytałam ludzi przez ten czas czy wogóle warto to kontynuować.
W związku z wieloma pozytywnymi opiniami... 
Jestem i doprowadzę kolejne opowiadanie do końca :)

czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział 1

ROZDZIAŁ 1 


 *Harry* 


 -Hazza, no dalej! Wstawaj!- słyszę czyjś głos, a po chwili puchata poduszka ląduje na mojej głowie, skutecznie mnie dobudzając.

Zauważam szatyna, wpatrującego się we mnie wyczekująco.
 -Li, wyluzuj. Już wstaję!- bronię się.

I rzeczywiście mam taki zamiar, ale prześcieradło zdaje się być magnesem, przyciągającym mnie do siebie.

-Haaaryyy- woła, ociągając się, kiedy widzi brak zmiany mojego położenia.           
-Mówiłem już, jak bardzo cię nienawidzę?- próbuję być zły.
-Tak naprawdę, to mnie uwielbiasz, wiem to- próbuje uśmiechnąć się najszerzej jak się da. 

Przyglądam się temu z rozbawieniem, aż wreszcie postanawiam przerwać.
-Okej, Li! Stop, bo ci jeszcze policzki pękną! 

 Mój współlokator po tym, jak zauważa moje powolne ruchy, wzdycha głośno i kieruje się do drzwi. 
Najchętniej oddaliłbym się z powrotem w podróż do malowniczej krainy snów, ale nie mogę zawieść kolegi. 
Z niewiadomego powodu poprosił mnie o wspólne odebranie listu z poczty. Tłumaczył, że to wiadomośc, od której zależy jego przyszłość, ale nie może zdradzić nic więcej. 
Zdziwiło mnie to, jak tajemniczy był, ale pomimo tego postanowiłem go wesprzeć. 
W końcu od tego właśnie są przyjaciele.
Wstaję powoli z łóżka i odgarniam lekko spocone włosy z twarzy. 
Po kolejnym poganiającym mnie krzyku, decyduję się wziąć pierwsze ubrania, które rzucą mi się w oczy i tym sposobem wchodzę do łazienki z błękitną koszulą, białymi bokserkami i czarnymi, obcisłymi rurkami z przetarciami na kolanach. 
Pośpiesznie szczotkuję zęby i szukam skarpetek bez dziur.
Nie zawracając sobie głowy zbyt skomplikowanym ułożeniem fryzury, biegnę do kuchni. 

 -Ta daam!- krzyczę, zaskakując tym Liam'a. 

On wypija tylko ostatni łyk kawy i już po chwili jest gotowy do wyjścia.
Ubieramy kurtki, przewiązujemy szaliki przez szyję, nakładamy czapki i wychodzimy na dwór.
Idziemy wąskimi alejkami, mijając ludzi, którzy obdarzają nas wieloma 'dzień dobry'.
Odpowiadamy im tym samym i wracamy do prowadzonej rozmowy.
Chłopak oczywiście denerwuje się, kiedy widzę, jak małej dziewczynce upada lalka i stwierdzam, że muszę jej pomóc. 
Ale cóż... Tak bardzo jak nie chcę spowalniać wycieczki, tak bardzo uwielbiam dzieci. 
Schylam się i doganiam kobietę z wózkiem, wręczając im zgubę.
Dziewczynka, trzymając zabawkę ponownie w swoich drobnych i bladych rączkach dziękuje mi i obdarza mnie najcieplejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziałem. 
Zatracam się w dziecięcym uroku na tyle mocno, że dopiero po chwili słyszę chrząkanie i z żalem żegnam się z małą. 
Dalsza droga mija bez zbędnych przystanków, a kiedy wreszcie docieramy pod budynek poczty, Liam nie może utrzymać emocji na wodzy i podskakuje kilka razy. 
Przechodzimy przez drzwi i skręcamy w korytarz, prowadzący do windy.
Wjeżdżamy nią na drugie piętro.
Ustawiamy się w jednej z kilku kolejek i czekamy, aż nas przyjmą. 
Po zaledwie piętnastu minutach mój współlokator trzyma w rękach lśniącą od czystości, białą kopertę. 
Nie może opanowac drgawek, więc otwarcie jej zajmuje mu nieco więcej czasu. W końcu zaczyna czytać, obgryzając przy tym paznokcie. 
Zgaduję, że wyszukuje w tekście konkretnej informacji. 
Jestem pewien, że ją znalazł, kiedy jego źrenice rozszerzają się, a spod powiek zaczynają wypływać łzy. 
Rzuca mi się na szyję i kręci się ze mną dookoła. 
 Czekam, aż jego emocje opadną, a wtedy pytam:

-Liam, powiesz mi? 
-Ahh..No tak..-przerywa- Dostałem staż w Nowym Jorku!!- dokończa z piskiem jak u małego dziecka, które zabiera się do sklepu z zabawkami.
-Wow, stary, gratulacje!
-Dzięki, to wiele dla mnie znaczy.
-A kiedy wyjeżdżasz?- pytam zaciekawiony.

Przełyka nerwowo śline, zanim decyduje się odezwać.

-Za kilka dni, przykro mi.

Moja mina zmienia się natychmiast.
 Wiem o co mu chodzi.
Przez caly czas, od kiedy mieszkamy razem nie rozstawaliśmy się na dłużej niż jeden dzień.
Nie chcę zostać sam, ale zrobię wszystko, aby byl szczęśliwy i spełniał marzenia.

 -Będzie mi ciebie brakowało, bracie.

___________________________

BARDZO WAS PROSZĘ O KOMENTARZE.

Prolog

PROLOG

Są różni ludzie.
 Niektórzy przychodzą tylko wtedy, kiedy trzeba cię dobić.
Są też tacy, którzy poświęcą dla ciebie wszystko. 
Dosłownie wszystko. 
I pewnie gdybyś wiedział, co zamierzają zrobić, zabroniłbyś. 
Odmówiłbyś pomocy. 
I właśnie dlatego oni będą ukrywać prawdę. 
Nic ci nie powiedzą. 
Aż do momentu, kiedy jako radosny człowiek dowiesz się wszystkiego. 
Ale wtedy będzie już za późno. 
Nie zdołasz ich powstrzymać.